poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Od kilku dni jestem poza domem. Moja coreczka kolejny raz w ciagu ostatnich lat jest w szpitalu.
 Tym razem lekarze postanowili zmienic jej leki.  Tyle juz przeszla. Moze tym razem uda sie chociaz troche poprawic jej stan zdrowia. Rok temu wszystko tak pozytywnie sie zmienialo, ale ostatnie wyniki byly znowu niepokojace. Dzisiaj dostanie nowe leki. Lekarze beda obserwowali jak na nie reaguje, jezeli bedzie dobrze, bede mogla zabrac ja do domu.
Minelo tyle lat od momentu kiedy zachorowala. Teraz szkole ma w domu. Ciagle pobyty w szpitalu, zabiegi, dni, w ktore musze odwolywac lekcje, bo nie jest w stanie sie uczyc, bo poprostu boli?
 Chyba moja corka jest silniejsza niz ja. Jest tak radosna , pozytywnie nastawiona. Podziwiam ja za to, jak to wszystko znosi. Jak kazda nastolatka ma miliony madrzejszych i troche mniej madrych pomyslow w swojej glowie, ale ciagle do czegos nowego dazy. Czasami zadziwia mnie nie tyle pomyslami ale bardziej chyba tym, ze te z pozoru nierealne marzenia wiadomymi tylko dla niej sposobami realizuje:)Ma dzewczyna charakterek:))
Teraz siedze w domu mojej drugiej coreczki, ktora musi mnie tu znosic:)))) Bardzo mi pomaga. Moja Przyjaciolka:))
Kocham je obie tak bardzo bardzo mocno.
Strasznie sie denerwuje czekajac, nie mam z kim pogadac i najprawdopodobniej jeszcze wroce tu w ciagu dnia, zeby sie wygadac:))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz